korytarzem ku podwójnym drzwiom prowadzącym na
zewnątrz. Pia szła tuż za nim. Ledwie pchnął drzwi, usłyszał jej śmiech. Zatrzymał się i popatrzył na nią z niedowierzaniem. - Rozśmieszyłem cię? - Pomyślałam, że przynajmniej nie muszę się martwić, że nie mam szminki. - Chyba nie. - Wygiął usta w uśmiechu, doceniając jej dobrą wolę w rozładowaniu napięcia. Jednak gdy popatrzył przez oszklone drzwi, musiał się bardzo starać, by utrzymać ten uśmiech. Przed szpitalem czekało około trzydziestu dziennikarzy i fotoreporterów. Wycelowane aparaty, naszykowane mikrofony, a z tyłu dwa rzędy samochodów ekip telewi R S zyjnych, większość z włączonymi, migoczącymi światłami i antenami satelitarnymi na dachach. - No, nieźle się zapowiada - wyszeptała Pia. Już się nie śmiała. - Będzie dobrze - zapewnił ją Federico. - Spotykam się z mediami kilka razy w tygodniu. Trzymaj się za mną. Kierowca jest sprytny i wie, co robić. W razie gdyby do czegoś doszło, w odpowiednim momencie podjedzie i przeprowadzi nas do limuzyny. Ale nie będzie takiej potrzeby. Dziennikarze spostrzegli wychodzących i w tłumie zapanowało ogromne poruszenie. - Wasza Wysokość! - Jak się czuje signorina Renati? - Co Pia Renati robi w pałacu? Dziennikarze prześcigali się w pytaniach. Idąca obok księcia Pia, oszołomiona potokiem szybkich słów, zesztywniała. Federico objął ją w pasie, zachęcając, by szła dalej. Sam uniósł rękę, uciszając rozgorączkowanych dziennikarzy. Tłum cofnął się nieco. Książę puścił Pię i zwrócił się do dziennikarzy. - Dziękuję państwu za zainteresowanie - mówił spokojnym, wyważonym głosem. - Niestety, nie mogę poświęcić państwu dużo czasu. Jak sami państwo widzą, pani Renati potrzebuje teraz wypoczynku. Jakaś dziennikarka z lokalnej stacji podsunęła mikrofon jeszcze bliżej. - Wasza Wysokość, czy możemy się dowiedzieć, co się stało? I jaki jest powód wizyty pani Renati w pałacu królewskim? R S - Witam, pani Amalio - Federico przywitał się uprzejmym tonem, takim, jakim zawsze porozumiewał się z przedstawicielami mediów. - Pani Renati jest gościem naszej rodziny. Dziś po południu, gdy bawiła się z moimi dziećmi, odniosła niegroźne obrażenie. Ma rozcięte czoło. Na szczęście rana nie jest poważna. Jak państwo widzą, założono opatrunek i wracamy do domu. - Książę uśmiechnął się. - Nie stało się nic poważniejszego niż tydzień temu, gdy w pani studiu piesek zerwał się ze smyczy. Amalia podziękowała za wypowiedź, uśmiechając się na wspomnienie tamtego wydarzenia. Pies, dla którego szukano rodziny, nieoczekiwanie wyrwał się i przewrócił krzesło,